W końcu ostatni zjazd za mną więc mogę dokończyć wyprawę. Będąc na wypoczynku wykupiliśmy wycieczkę do Pragi, jazda własnym samochodem mijała się z celem. Ogólnie powiem że było bardzo fajnie po za tym że krótko (choć i tak długo bo było strasznie zimno) jeden dzień to stanowczo za mało, ale można powiedzieć że najważniejsze punkty zostały zaliczone.
Fot. Wartownik
Fot. Wnętrze katedry w Pradze
Fot. Plac Vaclava obecnie miejsce gdzie Czesi i turyści tu przyjeżdżający zapalają znicze byłemu prezydentowi Czechosłowacji i Czech (w tle Vaclav Havel zdjęcie na Metro Muzeum)
Po powrocie, następnego poranka przyszedł czas na realizację założenia jakim było zdobycie Śnieżki. Wyruszyliśmy z Karpacza wiedząc już że wieje gdyż nie działam wyciąg na Kopę, ale co tam idziemy.
Niestety rzeczywistość nie była łaskawa tym bardziej matka natura zaczął padać obfity śnieg a wiaterek nie należał do delikatnej bryzy :) Drugi stopień zagrożenia lawinowego szlak zielony niedostępny zostaje czarny, długa prosta damy radę ... do zakręty który był hmmm cały w lodzie, więc z kamienia na kamień i dalej w drogę. Najfajniejsze było to że nie było śladów butów pomimo że widzieliśmy przed sobą ludzi no cóż zawiewało :) Dotarliśmy na Kopę może byśmy coś wypili ciepłego więc do drzwi a tu ...zonk !! zamknięte budynek zamarznięty wyciąg w lodzie, szronie czy jak to określić, spojrzałem na Monikę i widzę że Śnieżka dziś nie osiągalna, zresztą i tak wejście okazało się zakazane, więc powrót rzęsy zamarzały brody nie czuję Monika nawet już za specjalnie głowy nie podnosiła :) Ale na końcówce zejścia między drzewami było już "przytulnie" aczkolwiek brodę "odzyskałem" dopiero w samochodzie. Tak czy siak było ciekawie ale Śnieżkę zdobędę letnią porą :)
Fot. W drodze
Fot. Jak widać prawie nic nie widać :)
Fot. Kopa taka przymarznięta troszkę
I tak o to dotarliśmy do końca wyprawy. Polecam Dolny Śląsk gdyż naprawdę jest co zwiedzać, zresztą na pewno tam wrócę.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz